Dwa dni w Bydgoszczy
-
DST
68.51km
-
Teren
10.00km
-
Czas
04:36
-
VAVG
14.89km/h
-
VMAX
30.67km/h
-
Sprzęt Santosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
cdn.
Mała rundka w okolicy
-
DST
35.85km
-
Czas
01:58
-
VAVG
18.23km/h
-
VMAX
42.88km/h
-
Sprzęt Santosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Cóż tu pisać... Jak widać na załączonej poniżej mapce, zrobiliśmy ładne kółeczko. Drogi mało ruchliwe. Wniosek jeden: rower to najlepsze co może być jeśli chodzi o zwiedzanie okolicy.
Trójmiejski rajd rowerowy
-
DST
73.15km
-
Teren
10.00km
-
Czas
06:32
-
VAVG
11.20km/h
-
VMAX
39.79km/h
-
Sprzęt Santosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i znów wakacjujemy :) Tym razem wspólnie wybraliśmy się nad morze. Miałam nadzieję, że nawdycham się jodu, opalę, pokąpię i oczywiście pojeżdżę na rowerku a to wszystko wyjdzie mi na zdrowie. Na pewno się pokąpałam i pojeździłam :)
Na jednodniową przejażdżkę po trójmieście wybraliśmy się z Redy. Aby droga była przyjemniejsza, zdecydowaliśmy, że pojedziemy niebieskim szlakiem rowerowym, który był zaznaczony na mapie. Niestety był zaznaczony dobrze tylko na mapie, bo jeśli chodzi o oznaczenie w terenie - TRAGEDIA. Nie wiadomo było gdzie jechać, a trasa na prawdę ciężka. Dawid dawał radę podjechać na wszystkie błotniste, kamieniste wzniesienia. No cóż tylko podziwiać i mieć nadzieję, że i ja kiedyś dam radę. Pocieszał mnie jedynie fakt, że po każdym podjeździe lał się z niego pot, co oznaczało, że na prawdę były ciężkie, i że może nie jestem taka beznadziejna... No dobra koniec tego smęcenia. Trochę zdając się na instynkt, trochę kierując się mapą dotarliśmy na drogę asfaltową i już asfaltówką dojechaliśmy do Gdyni. W Gdyni oczywiście pare fotek (m.in. przy: Dar Pomorza), tradycyjnie coś chłodnego (duży shake) i dalej w trasę. Tym razem spory kawałek do Sopotu musieliśmy pokonać plażą. By wykąpać się w kamienistej zupie zrobiliśmy przystanek, nie był to dobry pomysł, więc szybko wycofaliśmy się z tego bagna. Widoki piękne: kamieniste zbocza, stateczki na zatoce.
Gdy dotarliśmy do Gdynia Orłowo mogliśmy już jechać dalej ładnymi ścieżkami rowerowymi. Minęliśmy kilka młodych par, które stały w kolejce lub właśnie miały robioną "niepowtarzalną" sesję zdjęciową. No cóż...
Droga do Sopotu minęła bardzo szybko i przyjemnie, tak samo jak i z Sopotu do Gdańska. Należy pochwalić miasta za tak rozbudowane ścieżki rowerowe. Oczywiście fotki i kąpiel w Sopocie. Dotarliśmy do Gdańska. Tam udaliśmy się pod latarnię morską w Nowym Porcie. Stamtąd ścieżkami dojechaliśmy do PGE ARENA (pamiątkowa fotka dla największego fana piłki nożnej - mojego brata). Później wizyta na Jarmarku Dominikańskim, odwiedziny Posejdona. Wszędzie pełno ludzi. Tu już raczej prowadziliśmy rowery, niż na nich jechaliśmy. Trzeba przyznać, że Gdańsk to przepiękne miasto. Czy chciałabym tam mieszkać? Tak i nie. Miasto piękne - Tak, ilość ludzi - Nie. Zrobiło się późno. Trzeba było wracać do domku. Drogę powrotną z Gdańska do Rumi pokonaliśmy pociągiem, z Rumi do Redy na rowerkach.
Niestety w kolejnych dniach nie udało nam się dotrzeć na Hel, tak jak było to planowane. Przyczyną była moja choroba. Mam nadzieję, że za jakiś czas znów się pojawimy w tamtych okolicach.
Podsumowując: Kolejna wyprawa zaliczona do udanych! Nigdy więcej kąpieli w zupie gdańskiej!!! Znów przekroczona magiczna granica 70 km!!! yeah!
Odwiedziny (Odpowiednik: Lusowskie)
-
DST
12.90km
-
Teren
7.00km
-
Czas
00:48
-
VAVG
16.12km/h
-
VMAX
32.00km/h
-
Sprzęt Santosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wybraliśmy się na małe odwiedziny do Dudów. A że rowerki mieliśmy ze sobą, to zrobiliśmy małą rundkę dookoła jeziorka. Oczywiście z krótkim postojem na pomoście i podziwianiem widoków ^^:D Nagle zrobiło się trochę chłodno, więc szybko wskoczyliśmy na rowerki, by uniknąć zmoczenia do suchej nitki... Plan był dobry, ale suchej nitki na sobie nie znalazłam po dotarciu do domu... Mimo wszystko bardzo dobrze wspominam ten dzień :)
Myślęcinkowanie
-
DST
18.17km
-
Czas
01:31
-
VAVG
11.98km/h
-
VMAX
26.77km/h
-
Sprzęt Santosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak widać, była to krótka wycieczka po okolicy. Zawitaliśmy na terenach Myślęcinka i ogrodu botanicznego. Krótka, przyjemna i wyborowym towarzystwie- Dawid nie mógł narzekać :)
Pstrąg na obiad (odpowiednik: Spotkanie z turem)
-
DST
43.35km
-
Czas
02:41
-
VAVG
16.16km/h
-
VMAX
38.74km/h
-
Sprzęt Santosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsza trasa: Rytel - Chojnice - Powałki - Mylof - Rytel
To zaczynamy opis kolejnego dnia z serii blondynka na rowerze zwiedza bory tucholskie;p Tym razem pojechaliśmy do Chojnic, w końcu jedno z większych miast w okolicy, trzeba odwiedzić koniecznie. Może jakie zakupy? nowa sukienka, buciki?! Dobrze, że Dawid jeździ z sakwami. Na pytanie dlaczego Dawid ma sakwy a ja nie, odpowiedź jest bardzo prosta: bo ma lżejszy rowerek :) a gdzie bym zapakowała wszystkie te cudeńka? W końcu obskoczyliśmy wszystkie galerie handlowe, ryneczki i bazarki. Nowa torebka, sukienka i buciki zakupione :D Możemy wracać do domku :) No dobra koniec śmiechu... trochę pościemniałam;p Dawid nie ma ze mną aż tak źle, żadnych zakupów nie było, poza kolejną porcją lodów na rynku w Chojnicach :) Rynek i baszty przepiękne! Bardzo było mi żal biednego tura stojącego przed jedną z bram, był taki samotny... chwilę z nim posiedzieliśmy i upamiętniliśmy te chwile na kilku fotkach :)
Czas na obiad. W drodze powrotnej zajechaliśmy do mieścinki o ciekawej nazwie: Mylof. Znajdowała się tam hodowla pstrągów. Już chyba jasne co było na obiad: duży, smażony, z zębami i oczami na moim talerzu, pstrąg... hym... powiem tyle: Dawidowi smakowało ;p
Odpoczynek (odpowienik: Radziecki cmentarz)
-
DST
32.41km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
16.34km/h
-
VMAX
34.08km/h
-
Sprzęt Santosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejsza trasa krótsza (Rytel - Gutowiec - Czersk - Gutowiec - Rytel). Powody były dwa: kiepska pogoda oraz moja wczorajsza obawa czy nogi dadzą radę kolejnym kilometrom. Chociaż jak się obudziłam, byłam w szoku, żadnego zakawsiku, no cóż pupa przez pierwsze minuty na siodełku bolała, ale zaraz przeszło.
Jechaliśmy głównie asfaltami, droga ruchliwa, nie raz, nie dwa a kilkakrotnie zostaliśmy ochlapani przez jadące auta, sytuacji nie poprawiał fakt, że co chwilę padało... Gdy dojechaliśmy do Czerska pojawiło się słoneczko, byłam w świetnej formie, aż padło pytanie, a może pojedziemy dalej?! ale koniec końców zrobiliśmy małe zakupy i zjedliśmy przepyszne jagodowe lody (polecam!!), kilka fotek przy fontannie o odtrącającym zapachu i udaliśmy się w drogę powrotną. Warto wspomnieć, że po drodze zajechaliśmy również na radziecki cmentarz, gdzie spoczywały ciała wielu bezimiennych żołnierzy. Tam krótki odpoczynek, pare fotek i chwila refleksji.
Najgorsze nastało później... wyglądało to tak: Ałaaa!!! moje nogi!!! Tym razem się zmęczyły... Nie mogłam uwierzyć, że 80 km nie wykończyło ich tak jak te 30.. Długi masaż i kilka innych metod relaksacyjnych pomogło. Mogłam spokojnie położyć się spać :D
Pierwszy odnotowany rekord :D
-
DST
77.56km
-
Teren
40.00km
-
Czas
05:58
-
VAVG
13.00km/h
-
VMAX
39.09km/h
-
Sprzęt Santosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak, do była długa podróż. Dokładnej trasy już nie pamiętam. Ale byłam szczęśliwa, nawet bardzo. Zresztą jak po każdej naszej wspólnej wycieczce z Dawidem. Podczas każdej mój poziom endorfin sięga zenitu :D
Podczas tej były trasy leśne, piaszczyste, były gigantyczne i przepyszne jagody. Mój zaplątany łańcuch w rowerze (w końcu zdolna kobietka ze mnie ;p ) Była kąpiel w jeziorze w Swornegaciach, o której już marzyłam podczas jazdy w tym upale.
Co jeszcze zapamiętałam? Na pewno trasę leśną wzdłuż jeziora. Oznaczona była jako rowerowa, jednak wiem, że nigdy więcej już tamtędy nie pojadę. To była dosłownie ścieżynka, strasznie wąska, leżąca na zboczu. Jechaliśmy pomiędzy gałęziami. Chociaż jechaliśmy to za dużo powiedziane. W pewnym momencie, ja i moje hamulce w rowerku, nie daliśmy rady. Gdy tylko była możliwość zmieniliśmy trasę. Gdy wyjechaliśmy z tego lasu, moja radość była ogromna gdy zobaczyłam pasące się krówki. Dlaczego? Bo to oznaczało, że wjeżdżamy do wsi i będziemy jeździć po "zwykłych" drogach :D
Zaskoczyła mnie mieścina Charzykowy. Jej wygląd, rozbudowa. Jest to mieścina bardzo zadbana, typowo turystyczna. Dużo ludzi, dużo łódek i świetna trasa rowerowa (niestety krótka, bo na długość mieścinki).
W krótkiej przerwie i moim burczeniu w brzuchu zatrzymaliśmy się na przepyszna rybkę ;) polecamy :D
Wykończona, po całym dniu jazdy, wygenerowałam jedynie siłę na zimną kąpiel w rzece i długi sennnn... Zasnęłam z obawą o moje nóżki i jakże zgrabne 4 litery ;p ale było warto, dla tych widoków, dla tej rybki, jagód, górek, dołków.
A i co ważne, pierwszy raz na moim liczniku pokazała się taka liczba: 78 km :) Ciekawe kiedy pobije ten rekord ? Oby już niedługo, trzymajcie za mnie kciuki:D
Dwie rzeczki
-
DST
31.30km
-
Teren
20.00km
-
Czas
02:09
-
VAVG
14.56km/h
-
VMAX
37.76km/h
-
Sprzęt Santosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wakacje rozpoczęte!!! Jedziemy! Z Bydgoszczy wyruszyliśmy ok 10 rano, auto całe zapakowane (przecież jedziemy w ciemno, należało zabrać wszystko (namiot, śpiworki, palnik gazowy, zabrakło jedynie zapałek i kawy ;p )
W południe pojawiliśmy się w Borach Tucholskich :) Ale gdzie się ulokować? Wskoczyliśmy na rowerki i zaczęliśmy od poszukiwania noclegu. Zjechaliśmy całą miejscowość. Trzeba przyznać - wszędzie drogo, ceny jak w górach czy nad morzem! Udaliśmy się jeszcze w jedną miejscówkę, którą nam poleciła napotkana kobieta. Był to teren nadleśnictwa, nad samą rzeką. Decyzja zapadła - zostajemy! Tam było przepięknie! Na szczęście byliśmy przygotowani na taką okoliczność :D
Tego samego dnia mieliśmy gości powracających z nad morza - Duda i Katioszna nas odwiedzili :) Ich samochód zapakowany "pod dach", a na dachu rowerki ;)
Przyjechaliśmy porowerkować, więc gdy pożegnaliśmy naszych gości, udaliśmy się na naszych maszynach zobaczyć nietypowe skrzyżowanie - Akwedukt Fojutowo. Bardzo ciekawe miejsce. To własnie tam jedna rzeka przepływa pod drugą, warto wspomnieć, że obie są często odwiedzane przez kajakarzy.
Droga w znacznej części prowadziła przez lasy, czasem wzdłuż rzeki, przez trawy, węże, komary i żaby. Niestety my również przyczyniliśmy się do śmierci tych stworzeń. Już pierwszego dnia śmiercią tragiczną, pod kołami DaVe'a zginął wąż... Czasem gdzieś zbłądziliśmy, ale było wesoło. Moja pierwsza dłuższa trasa zaliczona;) a później... co było później. napisze później ;p
MGR !!!
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak, tak, to prawda- Obroniona!!! w końcu i nareszcie praca pt.: "Ocena dolegliwości bólowych u osób jeżdżących na rowerze" została obroniona.
Pragnę podziękować wszystkim tym, którzy mi pomogli uzupełnić kwestionariusz ankiety potrzebny do napisania mojej pracy magisterskiej. Dziękuję szczególnie tym, których ankietyzowałam tuż po przejechaniu maratonu czy wyścigu, gdyż wiem, że po takim wysiłku marzyliście już o odpoczynku, a tu pojawiałam się JA z pytaniem: Czy możesz mi poświęcić kilka minut? :D Dziękuję też za rzetelne uzupełnienie i przesłanie ankiet na moja skrzynkę e-mail :)
Jeszcze raz: WIELKIE DZIĘKI CHŁOPAKI !!!
Podziękowania kieruje również do DaVe'a i Katioszny, którzy jeździli ze mną na zawody (a może to ja bardziej z nimi? no nie ważne ;p) i również przeprowadzali z Wami te ankiety. :*
Wyniki badań postaram się w najbliższym czasie umieścić na blogu.
magister fizjoterapii
Santosa
P.S. Pochwalę się, że mnie ZARAZILIŚCIE! i zaczęłam również jeździć na rowerku. Mam nadzieje, iż ten blog zmobilizuje mnie do systematycznej jazdy, bo w końcu muszę mieć co opisywać ;))